Techniki pamięciowe

Mnemotechniki: od Symonidesa do dziś.

Wszyscy słyszeliśmy o fenomenie "zakochania się bez pamięci", a większość z nas przeżyła coś takiego przynajmniej raz w życiu. Niniejszy tekst będzie jednak traktować zakochaniu się... w PAMIĘCI. I to bez pamięci. Czy jest to możliwe?

Owszem - w historii istniał nawet cały naród, który pamięć uwielbił do tego stopnia, że musiał aż stworzyć jego nadprzyrodzoną inkarnację: boginię Mnemosyne. Mała podpowiedź dla nadal słabo zorientowanych - bogini ta była zarazem matką całej gromadki dziewięciu muz. Tak, oczywiście; chodzi o starożytnych Greków! Nie bez słuszności doceniali oni jeden z - jak wynika z wniosków nowoczesnej nauki - najważniejszych atrybutów ludzkiego mózgu. Zdawali sobie sprawę, iż "bez pamięci ani rusz", co często powtarzają dzisiaj miłośnicy pendrive'wów i innych "memorialnych" nośników, a o czym zapominają niestety sklerotycy.

Nonet ów również stanowił metaforę; muzy były bowiem boginiami nauki i sztuki. Pamięć pod imieniem "Mnemosyne" jako matka najdonioślejszych obszarów ludzkiej twórczości? Przyznajcie, że to zaszczytna nobilitacja. Czy jednak pamięć faktycznie zasługuje na piedestał? No, cóż - Starożytni Grecy zainicjowali demokrację, ale popularna ostatnio koncepcja "hierarchii poziomej" nie była im znowu aż tak bliska. Coś zatem musiało panować, królować, dominować, albo jak mówi teraz młodzież - "zjadać". Dzisiaj wiemy już, że pamięć niczego nie zjada (choć pochłania), a jej wielkiego znaczenia w funkcjonowaniu ludzkiego mózgu nie umniejsza fakt, że wiele innych jego funkcji to czynniki równie ważne.

Obecnie, dla wszystkich, którzy pamiętają o znaczeniu pamięci i chcą zafundować jej owocny wycisk, z pomocą przychodzą mnemotechniki. Pomagają one aktualnie - tak samo, jak przed wiekami. Ba! Mnemotechniki (sposoby ćwiczenia pamięci) to sprawa już milenijna, ponieważ Starożytna Grecja nie ograniczyła się do czczenia bóstw. Naród ten dumny, wydał na świat pierwszą znaną nam historyczną postać, która sztuką zapamiętywania zajęła się na serio - zarówno od strony teoretycznej, jak i praktycznej. Tą postacią był poeta Symonides z Keos (556-468 p.n.e.), który poza poezją „jechał” też na drugim etacie. Efekty jego działalności pozapoetyckiej to metoda "loci", zwana też "systemem umiejscawiania" (ta pierwsza nazwa odnosi się do liczby mnogiej słowa "locus"; gr. "miejsce"). Można powiedzieć, że facet rozwalił system: jego patent polegał na kojarzeniu wyszczególnionych, spamiętywanych elementów z uszeregowanymi w stabilnej kolejce przez zapamiętującego obszarami lub kawałkami architektury. Symonides zapisał się dzięki temu w historii jako wynalazca najstarszej mnemotechniki. Takim mianem można bowiem nazwać dowolną metodę, która skutecznie przyczynia się do łatwiejszego i sprawniejszego zapamiętywania, przechowywania oraz korzystania z danych.

Symonides lekceważony być nie może, ale z jeszcze większą powagą do tematu pamięci podszedł Platon (427- 347 p.n.e.). Ten filozof, znany z cytatu "każdy zakochany jest poetą", również popadł w miłosny szał, ale później całkiem na trzeźwo oddał się pamięci, stając się prekursorem jej psychologii. Usiłował on zgłębić tajniki procesu zapamiętywania i po raz pierwszy w świecie faktycznie badać je - a to wszystko bez żadnego skanera mózgu. Nic dziwnego, że zaczął filozofować, porównując umysł z tabliczką woskową. Według Platona umysł, tak samo jak owa tabliczka, zapisywany jest przez wpadające do nas wrażenia, które jednak z biegiem czasu stają się niewyraźne, aż w końcu zanikają zupełnie. Platon prawił więc o woskowej tabliczce, koledzy powtarzali mu "nie filozofuj", a jednak kilka jego wniosków nie postarzało się aż do dziś. Skoro mówiliśmy już o Platonie, jakże by nie wspomnieć o Arystotelesie! To kolejny wielki, a zarazem "pamiętliwy" grecki filozof. Jeśli słyszeliście już o tzw. prawach kojarzenia, to musicie wiedzieć, że ich twórcą był właśnie Arystoteles. A, że w którymś kościele może Wam dzwonić, to całkiem prawdopodobnie - prawa kojarzenia bowiem, okazały się ponadczasowym fundamentem procesów zapamiętywania i spostrzegania.

Platon i Arystoteles cieszyli się nie tylko grecką sławą; Rzymianie jednak najwyraźniej gardzili mainstreamem, bo zainspirował ich wspomniany na początku, skromny Symonides. Starożytny Rzym może więc pochwalić się nie tylko utrwaleniem, ale i rozbudowaniem jego metody "loci". Nie można tu nie nadmienić o Cyceronie (106-43 p.n.e.), znanym rzymskim mówcy i filozofie (to taki odpowiednik współczesnego coacha). Cycero usystematyzował reguły, które powinny stanowić imperatyw dla sztuki pamięci. Kwintylian, kolejny rzymski mówca, szczegółowo opisał jedną z mnemotechnik, a zrobił to posiłkując się przykładem pewnej rzymskiej willi. Budynek ten pomagał mu w zapamiętywaniu niezwykle długich i skomplikowanych przemów. A skoro pomagał, to tylko nasz problem, jeśli widzimy w tym jakieś komplikacje. Cyceronowi przypisywano ponadto (jeszcze do XX w.) traktat pt. "Rhetorica ad Herennium", który przez średniowiecze i odrodzenie służył za elementarz retoryki, ale również sztuki zapamiętywania. W epoce średniowiecza swój wkład w rozwój sztuk mnemonicznych miał Tomasz z Akwinu. Głosił on, że w zapamiętywaniu większą rolę grają wyobrażenia konkretne, niźli abstrakcyjne. Albert Wielki zaniósł metodę "loci" do kościołów, by wierni - lepiej się koncentrując - równie dobrze pamiętali, co jest grzechem lekkim, a co ciężkim.

Grzechem byłby w tym kontekście brak wzmianki o Ramonie Lulla, twórcy "drzew pamięci"; owo dzieło można nazwać prototypem sieci skojarzeniowej. Brakuje Wam polskiego akcentu? Nic się nie stało! Właśnie przyszedł na niego czas: Jan Szklarek, średniowieczny bernardyn, wydał jeden z istotniejszych traktatów o sztuce pamięci. Jego całkiem innowacyjną metodą było rekomendowanie kojarzenia cyfr... z obiektami, które są do nich wizualnie podobne. W ten sposób jedynkę można było skojarzyć np. z laską, a ósemkę, powiedzmy, z plebanem. Epoka Renesansu, zgodnie z nazwą, przyniosła odrodzenie mnemotechnik; w tych czasach światło dzienne ujrzały niesamowicie złożone systemy mnemotechniczne, które miały podołać wyzwaniu... stworzenia pamięci idealnej. Taka pamięć miała gromadzić i nosić w sobie wszystko, co wydarza się w całym kosmosie. To coś podobnego, jak poszukiwania złotego Graala lub kamienia filozoficznego, ale Odrodzenia słusznie nie nazywamy Oświeceniem. Niemniej, owe systemy, choć daleko było im do patetycznego celu, w sztuce zapamiętywania stanowiły niewątpliwy postęp. Najbardziej sławni twórcy podobnych systemów to postaci takie, jak Giordano Bruno, Giulio Camillo czy Robert Fludd. Nawet, jeśli kojarzycie tylko tego, który miał na pieńku z Kościołem, warto zapoznać się także z dziełami pozostałej dwójki, przynajmniej w temacie pamięci.

Późniejsze dokonania w tej sferze można byłoby wyliczać długo, więc skoczmy od razu do XX wieku, kiedy nastąpił znaczący rozwój owocnych badań nad wszystkim, co z pamięcią związane. Choć naukowe badania zasługujące na miano współczesnych zainicjował Hermann Ebbingaus, który żył na przełomie stuleci (1850-1909), to prawdziwy skok miał miejsce w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Kolejne dekady to lawina eksperymentów, które doprowadziły do tego, że psychologia pamięci zasłużyła sobie na bycie jedną z istotniejszych poddziedzin psychologii ogólnej. Mnemotechniki nie są w takim razie amatorskim wymysłem, który jakimś cudem "chwycił" i okazał się równie popularny, jak szukanie Pokemonów GO. To dziedzictwo kumulowanej tysiącleciami wiedzy, z której można i warto skorzystać, by... poprawić pamięć. Pozostanie na tym poziomie to byłby oczywiście … banał. Mnemotechniki zapewniają przede wszystkim powstanie metapamięci. Dzięki niej, meta pamięci staje się w zasadzie tak odległa, że aż niewidoczna. Metapamięć to inaczej świadomość i wiedza odnośnie do sposobu funkcjonowania naszych procesów pamięciowych; zarówno wiedza ogólna, jak i bycie świadomym, jakich strategii sami używamy i dlaczego właśnie one się sprawdzają.

Jako że proces pamięciowy jest procesem, dzieli się on na trzy fazy: zapamiętywanie, przechowywanie oraz odtwarzanie. Nie mamy zatem do czynienia z rzeczą prostą; zaangażowane są tutaj różne struktury mózgu. Podobnie sama pamięć to zjawisko obszerniejsze; wyróżniamy pamięć sensoryczną, długotrwałą oraz krótkotrwałą. Nauka mnemotechnik pozwala na to, by ta krótkotrwała nie rzutowała zbędnymi błahostkami na dalszą perspektywę, zaś długotrwała... aby funkcjonowała adekwatnie do swojej nazwy. Mimo wszystko, standardowa edukacja nie wyposaża nas w takie zestawy narzędzi. Nie wydobywa, niestety, właściwego potencjału ze zwykłych ludzi, co z reguły zmniejsza naszą kreatywność, zamiast ją nasilać. Właśnie tutaj nieocenione okazują się mnemotechniki, ponieważ ich zasadniczym celem - na poziomie mózgu - jest lepsza synchronizacja obydwu półkul mózgowych. Na sprawniejszej współpracy korzysta przede wszystkim półkula lewa, przyzwyczajona do wielkiego zaabsorbowania wszystkim, łącznie z samym procesem zapamiętywania. Mnemotechniki mówią jej: odetchnij, zrób sobie kawkę, możesz oczywiście przyjść i dorzucić coś od siebie, ale teraz to prawa półkula będzie cię wspierać. Nie bez powodu jesteście zrośnięte!

Tak właśnie potęguje się kreatywność, choć w tym przypadku stanowi to efekt uboczny głównego celu mnemotechnik, jakim jest trwalsza i sprawniejsza pamięć dzięki wsparciu uzyskiwanemu dzięki zaangażowaniu prawej półkuli. Oczywistą oczywistością jest to, że zdrowsze jest położenie nacisku na równowagę. Mnemotechniki zapewniają ten balans w pracy mózgu, choć zaczynają od samego procesu pamięciowego. Zastanawiacie się nad wpływem zdrowotnym mnemotechnik? Cóż... mając na uwadze powyższe, zastanówcie się więc i nad tym, jaką kondycję miałby człowiek, który dysponując prawą nogą, od lat poruszałby się tylko z pomocą lewej. Dość abstrakcyjne, a wręcz absurdalne, ale sama esencja mnemotechnik przypomina nam o tym, że równie absurdalne jest nasze podejście do pamięci.

Można byłoby spotkać wielu ludzi, którzy narzekają na nikłą skuteczność mnemotechnik, ponieważ postąpili z nimi jak większość Polaków, posługując się sprzętem bez przeczytania instrukcji obsługi. Pamięć to maszyneria zbyt złożona, by dokonywać w niej napraw nawet bez konsultacji ze specjalistami. Jedyne, co odróżnia ją od realnej maszyny jest fakt, iż "ucząc się" mnemotechnik na własną rękę (tudzież własny mózg), niczego raczej nie popsujemy. Możemy oczywiście zawsze zmarnować trochę czasu, jeśli mamy go zbyt wiele. Nauka lepszego zapamiętywania powinna jednak przynieść oczekiwany rezultat, a tym jest zwłaszcza poprawienie pamięci, przy czym nie chodzi tu jedynie o jej zakres, ale także trwałość! Być może nie jesteśmy już dziećmi, ale nigdy nie jest za późno, by dziecko w sobie obudzić, zapewniając sobie wyłowienie całego potencjału, jaki drzemie w naszej umyśle.

Istnieją również, nomen omen, techniki przewidziane specjalnie dla dzieci właśnie. Wykorzystują one naturalną, dziecięcą kreatywność, podsuwając mnemotechniki jako pomost pomiędzy tą zdolnością a samą pamięcią. Jeśli więc interesuje Was coś takiego, jak lateralizacja półkul, synestezja i parę innych tajemniczych zjawisk, to tylko dodatkowy powód by przekonać się w praktyce, jak ścisły związek mają one z ćwiczeniem pamięci. Mnemotechniki są warte czasu i kalorii, a udowadniają to nam w dość przekonywujący sposób uczestnicy programu telewizyjnego „The Brain – genialny umysł”. Rzecz oczywiście w tym, nie jak zaprezentować fajerwerki w stylu Davida Cooperfielda, tylko jak wykorzystać te umiejętności w procesie zdobywania wiedzy? Zachęcamy do poszukania odpowiedzi na to pytanie :).


SMART UP Akademia Rozwoju
ul. Turkowskiego 11 lok. 5
10-691 Olsztyn
NIP 739-123-10-60
REGON 510 133 077
Santander Bank Polska SA. :
60 1910 1048 2120 0006 3724 0001
tel. 511 026 062
biuro@smart-up.pl

Skontaktuj się z nami

Ta strona używa plików cookies.
Polityka Prywatności    Jak wyłączyć cookies?
AKCEPTUJĘ